Łukasz Linowski, GRZYWNO - zapomniana historia włocławskiego osiedla
 

ETAP II - 2 GRUDNIA 1939 ~ Akcja z 1 grudnia 1939 roku była wstępem do tego, co Niemcy zamierzali zrobić z Grzywnem. Już następnego dnia o świcie znowu otoczyli osiedle i zaczęli chodzić między jego zabudowaniami. Wszystkim napotkanym nakazali w 15-20 minut opuścić mieszkania i z maksymalnie 10-kilogramowym bagażem udać się na plac przed barakami obok Alei Chopina. Część mieszkańców osiedla zgromadziła się we wskazanym miejscu. Tych okupanci formowali w kolumny i pod eskortą uzbrojonych funkcjonariuszy odprowadzali na dworzec kolejowy. Stamtąd czekał ich odjazd w nieznane. Gdy jedni mieszkańcy Kozłowa przybywali na plac przed barakami, kolejni znajdowali się w domach, gdyż jeszcze nie dotarli do nich Niemcy z rozkazem opuszczenia mieszkań.

W pewnym momencie okupanci podpalili zabudowania Grzywna zlokalizowane między cegielnią i Alejami Chopina, nad Żabim Skrzekiem. Była to najstarsza część osiedla z wybitną przewagą drewnianych domów. Niemcy otoczyli rewir wojskiem i zabronili tam komukolwiek wchodzić. Miejscami rozlegały się strzały, świadkowie zauważyli mieszkańców padających od kul. Nikt później nie potrafił wyjaśnić, dlaczego wtedy ludzie ginęli. Hitlerowcy zabijali też wszystkie zwierzęta znajdujące się na Grzywnie.

Nagle okupanci nakazali ludziom ugasić płonące zabudowania osiedla. Następnie wskazali mężczyzn, którzy otrzymali zadanie zbierania zwłok zabitych. Mieli je zanieść na skraj lasu w okolice dawnej, zbudowanej w 1914 roku strzelnicy wojskowej i tam je zakopać. Później Niemcy nakazali ludziom wrócić do swoich domów, po czym opuścili Kozłowo.

Wszystko wskazuje na to, że 2 grudnia 1939 roku okupanci zamierzali w całości zlikwidować przedmieście. Zawiódł jednak transport kolejowy. W pewnym momencie hitlerowcy na stacji kolejowej zauważyli, że ludzi przybywało, a miejsca w wagonach pociągu było coraz mniej. Wysłali więc na Grzywno człowieka, który poinformował o tym, że wystąpiły „problemy” z transportem. Prawdopodobnie wtedy Niemcy kazali ugasić płonące domy Kozłowa i wrócić ludziom do swych mieszkań. Tych, którzy znajdowali się na dworcu, umieścili w pociągu, który odesłali do Kielc i Ostrowca Świętokrzyskiego.

Oczywiście o zdarzeniach na stacji kolejowej nie mieli pojęcia mieszkańcy Grzywna. Część z nich uwie­rzyła nawet zapewnieniom Niemców, że jest to koniec represji wymierzonych w społeczność osiedla. Inni jednak hitlerowcom nie ufali. Spośród nich kto mógł, ten w szybkim tempie wyprowadził się z Kozłowa do znajomych czy rodziny.

Nie udało się ustalić liczby zabitych na Grzywnie 2 grudnia 1939 roku. Świadkowie podawali rozbieżne dane, czasem wspominając o kilku zamordowanych, kiedy indziej o kilkudziesięciu. Z imienia i nazwiska udało się zidentyfikować 3 ofiary. Nikt nie zadbał również o to, by zbiorową mogiłę później odnaleźć i w jakiś sposób oznaczyć. W 1945 roku nie dotarły tam komisje ekshumacyjne. Nie wiadomo dlaczego tak się stało. Czy w kolejnych latach tak zmieniła się okolica, że nawet wcześniej zamieszkujący przedmieście nie potrafili trafić na ślady grobu? A może w 1939 roku okupanci zabili mało osób i po wojennej zawierusze nie miał kto upomnieć się o ich godny pochówek? Prawdziwej wersji zdarzeń chyba już nigdy nie uda się ustalić.

 

poprzednia strona (Etap I - 1 grudnia 1939) następna strona (Etap III - 9 XII 1939 i później)
strona tytułowa spis treści o stronie wstęp
z dziejów okolicy powstanie i rozwój osiedla miejsca pamięci o „Pamiątce z Celulozy”