WARUNKI ŻYCIA CODZIENNEGO
~
Warunki życiowe panujące na Grzywnie nie należały do łatwych.
Teren osiedla stanowiły wcześniej niezagospodarowane, piaszczyste nieużytki, w wielu miejscach podmokłe i bagniste. Niemożliwe było przeprowadzenie drożnych rynsztoków w tego typu podłożu. Nie było również mowy o budowie kanalizacji, z dobrodziejstwa której przed wojną korzystała mała część mieszkańców Włocławka. W efekcie odchody i nieczystości społeczność osiedla wylewała do zbiorczych miejsc. W latach 20. XX wieku służyło temu zarastające jeziorko Żabi Skrzek, które też pomału, ale systematycznie zanikało. Na opisany stan rzeczy w 1926 roku zwracali uwagę pracownicy urzędu miasta. Ich zdaniem skumulowane w środku osiedla nieczystości miały negatywny wpływ na zdrowie mieszkańców. W latach 30. XX wieku opisywane odpady często trafiały do mokradeł w lesie, niedaleko przedmieścia. Często praktykowanym sposobem było również kumulowanie nieczystości w dołach
w pobliżu zabudowań, a po jakimś czasie ich zakopywanie.
Nie do końca wiadomo jak mieszkańcy osiedla radzili sobie z usuwaniem śmieci. Wydaje się, że kończyły tak samo, jak płynne nieczystości, szczególnie, gdy weźmie się pod uwagę strukturę odpadów „produkowanych” przez ubogie warstwy społeczeństwa okresu międzywojennego. Przeważały tutaj zapewne śmieci ulegające naturalnemu rozkładowi, ewentualnie nadające się do spalenia w piecu. Jakąś funkcję mogły też pełnić śmietniki zlokalizowane przy barakach obok Alei Chopina, regularnie opróżniane przez Zakład Oczyszczania Miasta.
Kolejnym problemem było zaopatrzenie w wodę. Co prawda w latach 20. i 30. XX wieku z polecenia władz miasta w kilku miejscach przedmieścia wykopano studnie. We własnym zakresie budowali je też mieszkańcy osiedla. Częściej robili to w kilka rodzin, rzadziej indywidualnie. Na takie dobrodziejstwo pozwalali sobie ludzie posiadający większe działki i porządniejsze domki, słowem - majętniejsi. Woda
z wymienionych studni nadawała się jednak tylko do prania albo mycia. Wodę pitną można było pobrać z jednej tylko studni stojącej obok baraków miejskich przy Alejach Chopina. Od najdalszych zabudowań Grzywna w II połowie lat 30. XX wieku było do niej ponad pół kilometra.
Przez większy okres swojego istnienia Kozłowo „tonęło w ciemnościach”. Teren nie był zelektryfikowany, a w domach funkcjonowały świece i lampy naftowe. Dopiero w drugiej połowie lat 30. XX wieku władze miasta postawiły latarnie na głównych ulicach oraz na skrzyżowaniach pomniejszych. Osiedla bieda-domków nie zelektryfikowały jednak w większym zakresie i nadal jasność dawały tam świece oraz lampy naftowe.
Poruszanie się między zabudową przedmieścia było utrudnione. Ulice miały postać nieutwardzonych dróg gruntowych, często piaszczystych. Różnice wysokości terenu powodowały, że występowały
w poprzek nich skarpy i urwiska. Od głównych arterii ponadto odbijała sieć mniejszych dróg i zaułków prowadzących do wybranych grup zabudowań.
Mimo przeciwieństw Grzywno żyło swoim życiem. Najlepszym przykładem jest fakt istnienia tam ponad 10 sklepów w II połowie lat 30. XX wieku. Były to tak zwane sklepy kolonialne, w których można było kupić podstawowe produkty żywnościowe, jak i proste materiały niezbędne w gospodarstwie domowym. Mięso na przedmieściu gościło raczej rzadko. Według zgodnych wspomnień świadków pojawiało się w jednym tylko sklepie raz w tygodniu.
Co ciekawe, dość żywiołowy rozwój Kozłowa dla niektórych był źródłem zarobków. Otóż znajdowali się i tacy, którzy budowali bieda-domki przeznaczone na wynajem, ewentualnie podnajmowali ich części sublokatorom. W historii przedmieścia znane są też przypadki kupna i sprzedaży budynków.
|